Kryzys w latach 30 XX wieku spowodował upadek gospodarek państw europejskich. Konsekwencją była bardzo znaczna radykalizacja nastrojów społeczeństw i powstanie systemów totalitarnych które doprowadziły do wybuchu II wojny światowej i w konsekwencji do trwającej dziesięciolecia „zimnej wojny”.
Wydawałoby się że europejczycy nauczeni tym doświadczeniem będą tak sterowali polityką gospodarczą aby uniknąć podobnej sytuacji wśród społeczeństw Europy.
Widmo DEFLACJI krąży nad Europą
W Grecji doszło w marcu 2013 do spadku cen detalicznych o 0,2%. Podobna sytuacja ma miejsce w Hiszpanii gdzie ceny w lutym spadły o 1,7%. Jest bardzo możliwe że dojdzie do tego także w innych krajach europejskich. Po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat w Europie pojawia się deflacja.
Z pozoru definicja deflacji podana na Wikipedii też nie brzmi zbyt groźnie: „Deflacja – ograniczenie podaży pieniądza na rynku powodujące wzrost siły nabywczej pieniądza. Potoczne określenie spadku przeciętnego poziomu cen, sytuacji, kiedy za tę samą ilość pieniędzy kupić można coraz więcej dóbr: towarów i usług .Przeciwieństwem deflacji jest inflacja.”
Wariant Cypryjski i mądry Polak przed szkodą
Odziały policji i uzbrojeni ochroniarze na ulicach Nikozji. To nie akcja
anyterorystyczna ani walka z klęską żywiołową. Po prostu pierwszy raz od
wielu dni banki cypryjskie otwierają swoje podwoje dla Cypryjczyków.
Obawiając się masowego wycofywania wkładów pieniężnych cypryjski Bank
Centralny sprowadził ciężarówkami kontenery wypełnione euro. Dodatkowo
wprowadzono ograniczenia wysokości wypłat z konta, przelewów, pobierania
gotówki za granicą za pomocą kart, oraz ograniczono ilość gotówki
wywożonej z Cypru.
Cypr otrzymał pomoc finansową z Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz
ze strefy euro, ale w zamian rząd cypryjski musi przeprowadzić reformę
systemu bankowego oraz skonsolidować finanse państwa. Jednym że źródeł
dodatkowego finansowania reformy jest nie bójmy się tego nazwać kradzież
części depozytów powyżej 100 tysięcy euro. Ten skok na kasę eufemistycznie
nazwany udziałem posiadaczy depozytów w kosztach ratowania kraju przed
bankructwem sprowadziła wiarygodność banków cypryjskich do zera i
spowoduje odpływ zagranicznych kapitałów z Cypru. Swoje kapitały ulokowane
w cypryjskich bankach stracą Amerykanie, Brytyjczycy, Rosjanie, Niemcy,
Francuzi, Włosi ale nie Polacy.
Szacuje się że Polacy w tym kraju ulokowali 0,5 miliarda euro i co
ciekawsze tym razem byli mądrzy przed szkodą w odróżnieniu od innych wyżej
wymienionych nacji.
Ponad 20 lat temu w 1992 roku Polska jako jedno z nielicznych państw na
świecie zawarła z Cyprem umowę „O wzajemnej ochronie inwestycji” która
gwarantuje bezpieczeństwo wszelkim polskim inwestycjom na Cyprze, w tym
depozytom bankowym. Zgodnie z tą umową polski inwestor ma prawo żądać
pełnego odszkodowania za poniesione straty przed paryskim lub szwedzkim
trybunałem arbitrażowym.
Reklama: Masz Stronę WWW – audyt SEO i wiesz co masz!
Wariant Cypryjski a oszczędności Polaków
W chwili obecnej dług publiczny Polski wynosi 1, 016 bln zł. Państwowy dług w przeliczeniu na obywatela wynosi 26 754 zł. Czy Polak tak jak Cypryjczyk może obawiać się o swoje oszczędności.
Wobec wzrostu zagrożenia bezrobociem i spadku realnych płac Polacy zaczynają coraz więcej oszczędzać i zaciągają coraz mniej kredytów. W obliczu pogłębiającego się światowego kryzysu Polacy zwiększają swoje oszczędności przeznaczone na tak zwaną „czarną godzinę”.
Według Rzeczypospolitej oszczędności Polaków na koniec 2012 roku wynosiły 1, 08 biliona złotych co daje 28 439 zł na jednego Polaka.
W inwestowaniu swoich oszczędności Polacy są jednak bardzo konserwatywni 48, 3% oszczędności czyli 521 miliardów złotych zostało ulokowanych w bankach. Po doświadczeniu cypryjskim należy się spodziewać, że wśród części Polaków spadnie zaufanie do lokowania oszczędności w bankach i lokowanie dodatkowych środków zostanie zdywersyfikowane.
W tej sytuacji może zadziałać opcja znana jeszcze z czasów PRL-u ze lepiej jest coś kupić trwałego niż trzymać pieniądze które można stracić. Chwilowe zamieszanie na rynku złota i spadek jego związane z wysprzedażą swoich rezerw tego kruszcu przez Cypr, stwarza okazję na lokowanie w złocie. Można się również spodziewać że do łask wróci lokowanie wolnych środków na częściowo już przecenionym rynku nieruchomości co w dalszej perspektywie może przynieść pozytywne skutki dla gospodarki.
Uważam że pojawił się pozytywny ferment wynikający „opcji cypryjskiej”, jest to uświadomienie Polakom, że są inne sposoby inwestowania pieniędzy niż przzechowywanie ich w bankach.
Bezrobocie w marcu
W Polsce jest ponad 2,3 miliona zarejestrowanych bezrobotnych. W marcu 2013 średnio przypadało 57 bezrobotnych na jedną ofertę pracy. Jest to najgorszy wynik od 6 lat.
Sytuacja kształtuje się dużo gorzej w poszczególnych regionach. W województwach lubelskim, podkarpackim, podlaskim na jedną ofertę pracy przypada 82 do 88 osób bez pracy. W województwie warmińsko-mazurskim proporcja ta wynosi 1oferta na 77 poszukujących pracy.
Nowym utrzymującym się trendem że jest to że w kolejnym miesiącu dochodzi do wzrostu bezrobocia w dużych uprzemysłowionych aglomeracjach miejskich. Pracę tracą trzykrotnie częściej mężczyźni niż kobiety.
Nowy budżet MON
Koniec zimnej wojny i odprężenie w stosunkach międzynarodowych w latach 90-tych ubiegłego wieku doprowadziło wielu polityków do założenia że oprócz terrorystów z Alkaidy Polska nie ma zadanych wrogów i nie istnieje żadne realne zagrożenie militarne dla naszego kraju. Ten optymistyczny pogląd spowodował redukcje liczebności naszej armii i częściowe przekształcenie jej modelu z armii obronnej na armię ekspedycyjną godową do udziału w międzynarodowych ekspedycjach sojuszniczych poza terenem Polski. Dodatkowo przyjęcie Polski do NATO ugruntowało wśród części naszych polityków wbrew doświadczeniom historycznym naiwną wiarę ze w razie zagrożenia możemy liczyć na pomoc sojuszników.
Wykorzystanie naszej armii w misjach zagranicznych ma częściowo pozytywny wpływ na poziom wyszkolenia naszych żołnierzy. Jednak działanie naszych misji wojskowych w zupełnie odmiennie ukształtowanym środowisku naturalnym jakim są pustynie, góry, gorący klimat powoduję że doświadczenie tam zdobyte ma ograniczone zastosowanie w naszym klimacie, szczególnie w zimie. Także charakter misji głównie okupacyjny nie wnosi nic do wyszkolenia w dziedzinie walk obronnych.
Agresja Rosji na Gruzję przyniosła częściowe otrzeźwienie i realistyczne spojrzenie na naszą armię.
Obecnie Polska, jako jedyny kraj w tej części Europy, planuje zwiększenie realnych wydatków na modernizację sił zbrojnych. Ustalono że na armię będzie corocznie wydawane nie mniej niż 1, 95 proc. PKB co przy wzroście PKB spowoduje wzrost środków dla wojska. W ten sposób według planów MON do 2022 na modernizację armii zostanie wydane 130 mld złotych.
Niemoralne Długi. Część II. Islandia
Wybrany w 2011 prezydent Islandii Ólafur Ragnar Grímsson opowiedział się przeciwko wejściu tego kraju do UE. Poparła go koalicja rządząca zapowiadając wycofanie wniosku o członkostwo kraju w UE. Wejście do Unii Europejskiej miało uratować Islandię, pogrążoną w kryzysie po załamaniu sektora bankowego w 2008, ale Islandczycy znaleźli swój własny sposób na walkę z tym kryzysem.
Jak do tego doszło?
We wrześniu 2008 w czasie światowego kryzysu bankowego dochodzi do nacjonalizacji Glitnir Banku – najważniejszego banku w Islandii. Państwo przejmuje spekulacyjne długi prywatnego banku co powoduje ogłoszenie bankructwa kraju. Masowe protesty Islandczyków w styczniu 2009 doprowadzają do dymisji premiera Geira Haarde oraz socjaldemokratycznego rządu. Mimo to parlament przedstawia ustawę, która ma długiem w wysokości 3,5 mld euro z dawnych prywatnych banków obarczyć islandzkie społeczeństwo. Mieszkańcy rozpoczynają demonstracje żądając ogłoszenia referendum w sprawie długu.
W lutym 2010 roku: prezydent Ólafur Grimsson zawetował ustawę parlamentu i ogłasza ogólnonarodowe referendum. W referendum 93% głosujących Islandczyków opowiada się za nie spłacaniem długu. Po znacjonalizowaniu głównych banków w Islandii ogłoszono niewypłacalność długu zaciągniętego przez jeszcze prywatne banki w Wielkiej Brytanii i Holandii. W wyniku dochodzenia rządowego ustalono winnych i wydano nakazy aresztowania bankowców.
Obecnie w 2013 r. islandzka gospodarka jest w bardzo dobrej kondycji, w przeciwieństwie do gospodarek reszty europejskich państw.
Prof. Gylfi Magnsson ekonomista z Uniwersytetu Islandii:
„Islandia powróciła do wzrostu gospodarczego i nadal jest jednym z najbogatszych krajów świata…. Siła nabywcza rośnie, bezrobocie spada, deficyt jest pod kontrolą, częściowo przywrócony został dostęp do międzynarodowych rynków kapitałowych, banki są wypłacalne i mają płynność finansową” –
Gudmundur Arnason sekretarz stanu w Ministerstwie Gospodarki:
„Zamiast ratować banki, pozwoliliśmy im upaść. Dawno spłaciliśmy międzynarodowe kredyty. Dziś możemy pożyczać na rynkach finansowych bez cudzej pomocy”
Niemoralne Długi. część I. Ekwador
Artykuł 49 Konwencji Wiedeńskiej z 1986 r. dotyczący nieprawidłowości mogących doprowadzić do anulowania umowy kredytowej mówi: „Jeżeli państwo zostało nakłonione do zawarcia traktatu drogą oszukańczego postępowania innego państwa lub międzynarodowej organizacji negocjującej, państwo to może powołać się na oszustwo jako unieważniające jego zgodę na związanie się traktatem.”
Dwadzieścia dwa lata później 2 grudnia 2008 r. prezydent Ekwadoru Rafael Correa* odmówił spłaty 11 mld euro długów zagranicznych stosując koncepcje odmowy spłaty „niemoralnego długu” zaciągniętego przez poprzednie rządy na drodze korupcji. Rafael Correa podjął decyzję unieważniającą narodowe długi uważając je za nielegalne, gdyż ich zaciągnięcie „łamało konstytucję, aby uciskać naród”. Do konstytucji Ekwadoru wprowadzono nową zasadę, która mówi, że legitymowane przez prawo może być tylko to, co służy społeczeństwu.
Quo vadis PiS?
PiS stoi przed dużym wyzwaniem, musi przekonać ludzi, że to oni są alternatywą dla Platformy, ale to nie takie łatwe. Po podwójnej wygranej w wyborach w 2005 roku. Prawo i Sprawiedliwość pod przywództwem braci Kaczyńskich przeżywało moment chwały i uniesienia.
Po tylu latach upokorzeń bracia Kaczyńscy byli znowu na topie i stali się jedynymi rozgrywajacymi na scenie politycznej. Wizja IV Rzeczpospolitej stworzona w głowie prezesa PiS-u była na wyciągnięcie ręki, ale pojawił się problem, z kim można to zrealizować.
Wiadomym było, że PO nie przystąpi do koalicji, gdyż dla tej formacji celem było zdobycie władzy, a decydując się na wejście do rządu z PiS-em, Donald Tusk spowodowałby sytuację, w której to Jarosław Kaczyński stanowiłby główny ośrodek władzy, a PO stałaby się przysłowiowym kwiatkiem do kożucha. W tej sytuacji jedyną alternatywą było zawiązanie koalicji z Samoobroną i LPR. To był punkt zwrotny dla całej formacji i jej przyszłych kłopotów, co spowodowało stopniowy spadek poparcia dla PiS-u, a także widoczny dysonans między elektoratem a partią i jej programem.
Rządząc przez 2 lata razem z Andrzejem Lepperem i Romanem Giertychem, Jarosław Kaczyński pokazał, że władza trafiła w złe ręce, a ludzie, którzy piastowali najwyższe stanowiska w państwie udowodnili, że nie nadają się do sprawowania władzy. Nie trzeba przypominać ciągłych kłótni w łonie koalicji, wyrzucania Leppera z rządu, aby Go ponownie powołać na stanowisko wicepremiera.
Bez echa nie przeszła również atmosfera, która panowała w społeczeństwie, ciągłe oskarżenia, pomówienia, to wszystko powodowało, że Polacy zaczęli odczuwać zmęczenie i byli coraz bardziej zdegustowani tym faktem, tym bardziej, że pozycja naszego kraju na arenie międzynarodowej była niestety bardzo słaba. Ponadto przylgnęła do nas łatka kraju, na którym nie można polegać, a sam fakt odwołania kilkunastu ambasadorów jednocześnie był pierwszym przypadkiem na skalę światową.
Po przegranych wyborach wydawałoby się, że PiS może być spokojny o swój los, miał silną reprezentację w sejmie, prezydenta, który wyrósł na szefa opozycji do rządu Donalda Tuska, w tej sytuacji pozostawało tylko czekać na porażki rządu i patrzeć na słupki jak rośnie poparcie w badaniach opinii publicznej. Tak bywało w przeszłości, kiedy już po roku przychodziło rozczarowanie do nowej władzy, a opozycja zyskiwała. Tym razem stało się inaczej, gdyż kierownictwo partii nie wyciągnęło żadnych wniosków z przegranej oraz nie zastanowiło się nad tym co spowodowało, że partia, która mogła chwalić się wysokim wzrostem gospodarczym, po prostu przegrała wybory.
Nie bez znaczenia jest styl sprawowania władzy oraz poszczególni członkowie PiS-u jak Marek Kuchciński, Nelly Rokita, Przemysław Gosiewski czy Jacek Kurski, którzy kładli się cieniem na postrzeganiu tego ugrupowania. Nawet zmiana osób wypowiadających się w imieniu partii nie pomogła, a stopniowe wycofywanie prezesa nie przyniosło oczekiwanych rezultatów.
Problemem tej formacji jest i będzie Jarosław Kaczyński, który swoimi działaniami nie wnosi nic do partii. Można pokusić się o stwierdzenie, że im więcej Jarosława Kaczyńskiego w mediach tym lepiej dla PO, podobnie mechanizm działa w przypadku brata Lecha Kaczyńskiego. Wielu ludzi postrzega prezydenta przez pryzmat brata, co odzwierciedlają badania dotyczące głowy państwa. Obecnie nie widać, aby coś mogło się zmienić w tej materii.
Prawo i Sprawiedliwość stoi przed wyborem, albo zmieni kierownictwo partii, albo pożegna się na zawsze z władzą, bo jak mówi stare powiedzenie z tej mąki dobrego chleba nie będzie.
Preludium Mundialu czyli Puchar Narodów Afryki
Właśnie rozpoczęty rok 2010 będzie niezwykle obfity w wielkie imprezy sportowe. Będzie to bowiem rok zimowych Igrzysk Olimpijskich w Vancouver czy Mistrzostw Świata w piłce nożnej w RPA. Ale nie tylko. Emocje zaczną się wcześniej.
Już w styczniu kibice piłkarscy będą mieli przedsmak Mundialu. I to niemal dosłownie, bowiem w Angoli w dniach od 10 do 31 stycznia rozegrany zostanie Puchar Narodów Afryki.
Do rywalizacji przystąpi 16 zespołów i tylko zupełny laik nie zdaje sobie sprawy z ilości piłkarskich mega-gwiazd, jakie w tym preludium mistrzostw świata rywalizować będą na afrykańskich boiskach. Reprezentacje krajów afrykańskich od kilku lat coraz systematyczniej i dobitniej zaznaczają swoją obecność na międzynarodowej arenie. Kiedyś przysłowiowi „chłopcy do bicia”, teraz potrafią coraz skuteczniej zaleźć za skórę najlepszym, pokazując lwi pazur. Znajduje to szacunek w piłkarskiej centrali i kraje Afryki otrzymują sukcesywnie więcej „przepustek” na finały Mundialu, a piłkarze z Czarnego Lądu są dziś niekwestionowanymi królami najsilniejszych lig europejskich.
Kto będzie faworytem tej niewątpliwie bardzo ciekawej imprezy? Przyjrzyjmy się bliżej uczestnikom.
Grupę A tworzą: gospodarz Angola, Malawi, Mali oraz Algieria. O ile zespół Malawi za sukces może uznać raczej już sam fakt awansu na tę imprezę, to pozostałe zespoły zasługują na uwagę. Malawi tylko raz dotychczas brało udział w tym turnieju, kończąc zresztą swoją przygodę w fazie grupowej, i było to dawno temu, w 1984 roku. Ostatnie eliminacje do mistrzostw świata też przegrali z kretesem, więc na wielkie sukcesy w Angoli raczej nie mają co liczyć.
Angola co prawda nie posiada w swoich szeregach wielkich gwiazd, ale ten niewątpliwie solidny zespół będzie miał spory handicap w postaci własnych boisk i fanatycznej afrykańskiej publiczności. A gdy dodamy do tego fakt, że gospodarzom tradycyjnie „pomagają ściany” (szczególnie w Pucharze Afryki, gdzie sędziowanie zawsze pozostawiało wiele do życzenia), to zespół ten jest w stanie z pewnością uzyskać awans z grupy.
Drużyna Algierii jest jedną z bardziej doświadczonych na turnieju, a poza tym posiada w swych szeregach bardzo solidnych graczy z mocnych europejskich klubów, takich jak Bougherra z Glasgow Rangers, Belhadj z Portsmouth, Yahia z Vfl Bochum, Mansouri z Lorient czy Ziani z Vfl Wolfsburg.
Mali na tym tle wygląda na prawdziwego potentata i głównego faworyta grupy. Gwiazdami największego formatu są: Diarra z Realu Madryt, Keyta z Barcelony, Sissoko z Juventusu Turyn, Kanoute z Sevilli. Do tego można dołożyć całą gamę bardzo dobrych piłkarzy szczególnie z klubów ligi francuskiej, z Coulibaly z Auxerre, N’Diaye z Nantes czy Diakite z Nice na czele.
O sile zespołów grupy B niech świadczy fakt, że najsłabszym wydaje się być Togo, mimo posiadania w swoich szeregach gwiazdy w osobie Emmanuela Adebayora z Manchesteru City. Drużynę uzupełniają w większości zawodnicy z przeciętnych klubów afrykańskich i w związku z tym mocniejsza wydaje się być Burkina Faso z takimi piłkarzami w składzie jak Kone grający na co dzień w Guingamp, Ouattara z Kaiserslautern, Pitroipa z HSV. Skład uzupełniają zawodnicy z ligi niemieckiej, francuskiej i portugalskiej.
Pozostałe drużyny tej grupy – Wybrzeże Kości Słoniowej i Ghana to już potentaci światowej piłki nożnej. W zespole Ghany występują: Addo z Rody Kerkrade (w poprzednim sezonie PSV Eindhoven) Muntari z Interu Mediolan, Essien z Chelsea, Boateng z Getafe, Paintsil z Fulham, Appiah z Bologny, Gyan Assamoah z Rennes.
Trzon zespołu WKS to Boka z Vfb Stuttgart, Demel z Hamburger SV, Meite z West Bromwich, Kolo Toure z Manchesteru City, Eboue z Arsenalu, Romaric, Zokora i Aruna Kone z Sevilli, Yaya Toure z Barcelony, Cisse z Feyenordu, Dindane z Portsmouth, Salomon Kalou i Didier Drogba z Chelsea czy Bakari Kone z Marsylii. Można w tym przypadku stwierdzić, że trener Halilhodzic ma prawdziwy kłopot bogactwa, a zespół Wybrzeża należy do głównych faworytów całego turnieju.
W grupie C teoretycznie zdecydowanie najsłabszym zespołem wydaje się być jeden z najmniej doświadczonych z wszystkich uczestników – Mozambik. Drużyna oparta na graczach klubów z własnego podwórka, do Angoli jedzie raczej po przygodę i naukę. Zdecydowanie lepszy skład wydaje się mieć Benin. Choć równie mało doświadczony w bojach o Puchar Afryki, i ma w swoich szeregach tylko jedną gwiazdę – Sessegnona z PSG, to jednak drużyna uzupełniona piłkarzami z klubów tureckich i francuskich może sprawić niespodziankę. Mimo, iż będzie o nią niezwykle trudno, gdyż rywalami w grupie będą jeszcze Nigeria oraz Egipt – zwycięzca dwóch ostatnio rozegranych turniejów.
Ekipa Nigerii należy do głównych papierowych faworytów całej imprezy. Gwarancją sukcesu ma być występ w drużynie takich piłkarzy, jak Taiwo z Olimpique Marsylia, Yobo, Yakubu Aiyegbeni i Anichebe z Evertonu, Obi Mikel z Chelsea, Kalu Uche z Almerii (kiedyś piłkarz Wisły Kraków, z którą trzy razy z rzędu był mistrzem Polski), Nwankwo Kanu z Portsmouth czy Obafemi Martins – do niedawna gwiazda Interu Mediolan, a obecnie gracz mistrza Niemiec Vfl Wolfsburg. Obrazu dopełniają zawodnicy z solidnych zespołów lig europejskich od włoskiej zaczynając, przez szwajcarską, angielską, na rosyjskiej kończąc.
Egiptu rekomendować szeroko nie potrzeba, zważywszy na wspomniany wcześniej fakt wygrania Pucharu Narodów w dwóch poprzednich edycjach – w 2006 i 2008 roku. Drużyna ta, to swoisty ewenement – oparta niemal wyłącznie na graczach występujących we własnej lidze, głównie w klubach Zamelek i Al Ahly, odnosi spore sukcesy szczególnie w rozgrywkach afrykańskich. Puchar Narodów Afryki Egipt zdobywał już sześciokrotnie, co nie udało się żadnemu innemu zespołowi. Gwiazdami drużyny są Mido z egipskiego Zamaleku, Amr Zaki grający do niedawna w angielskim Wigan, (obecnie też Zamalek) i Mohamed Zidan z Borussii Dortmund. Na niekorzyść Egiptu przemawia fakt, że nikt w historii nie wygrał tej imprezy trzy razy z rzędu, a biorąc pod uwagę wszystkie wielkie rozgrywki piłkarskie, trzykrotnie pod rząd tylko Argentyna wygrała Copa America, ale było to wieki temu, w latach 1945-1947 gdy jeszcze Puchar Ameryki odbywał się co roku.
Ostatnią grupę D tworzą Gabon, Zambia, Tunezja i Kamerun. Drużyna Gabonu to solidni piłkarze grający na co dzień głównie we Francji. Mają też doskonałego francuskiego trenera Alaina Giresse. Grają więc „po francusku”, tylko może mniej wyrachowanie niż mistrzowie Europy i świata, co akurat na boiskach Angoli może okazać się dużym plusem.
Szkoleniową myśl rodem z Francji zobaczymy też w drużynie Zambii, którą prowadzi Herve Renard. Jednak o sukces w turnieju nie będzie łatwo, gdyż zespół stworzony z przeciętnych piłkarzy ze średniej klasy zespołów rodzimych oraz europejskich przeciętniaków z lig krajów Beneluksu raczej nie ma szans zwyciężyć w konfrontacji z afrykańskimi potęgami. A już w grupie Zambia musiałaby pokonać Tunezję lub Kamerun. Ekipy tych krajów święciły triumfy w Africa Cup of Nations bezpośrednio przed „epoką Egiptu”.
Tunezja to zespół oparty na graczach grających na co dzień w Afryce, uzupełniony kilkoma piłkarzami z solidnych klubów innych lig z Europy. Czołowymi graczami są Yahia z Lens, Lassad z Deportivo LaCoruna, Camus z Genk, Chahed z Hannoveru czy Mnari z Nurnberg.
Ostatnią drużyną w grupie D jest kolejny z faworytów – Kamerun. Francuski trener, kiedyś doskonały piłkarz, Paul Le Guen, ma podobnie jak trener Wybrzeża Kości Słoniowej, kłopot bogactwa. Bassong i Assou-Ekotto z Tottenhamu, Alexandre Song z Arsenalu, bardzo doświadczony Rigobert Song, grający obecnie w Turcji, Epalle z Bochum, Makoun z Lyonu, M’Bia z Marsylii czy M’Bami – do minionego sezonu też gracz Marsylii, obecnie Almeria, czy wreszcie Samuel Eto’o – jedna z największych gwiazd piłkarskich świata, od bieżącego sezonu gracz Interu Mediolan, to zawodnicy, których w swoich składach widzieliby chętnie niemal wszyscy selekcjonerzy.
Czy to wystarczy do sukcesu? Historia pokazuje, że same nazwiska nigdy nie grają i często solidność i ambicja znaczą więcej, szczególnie w rywalizacji zespołowej. Potwierdza to przypadek Egiptu, który mimo braku w składzie gwiazd znanych na całym świecie, odniósł w historii Pucharu Afryki największe sukcesy – 21 startów w finałach i 6 wygranych. Należy pamiętać również, że wielkie gwiazdy nie zawsze „mówią jednym głosem”, oraz mając milionowe kontrakty w klubach, oszczędzają się w meczach reprezentacji. Jeśli jednak wezmą pod uwagę, że afrykański turniej to preludium Mundialu i dobry występ może być jednocześnie przepustką na boiska RPA, to możemy być świadkami kapitalnego turnieju i wielu wspaniałych meczów.