Film w Polsce wchodzi do kin pod tytułem „Polak potrzebny od zaraz”, jednak jego oryginalny tytuł brzmi „It’s a Free World” (To wolny świat”. Jego bohaterkami są Angielki sprowadzające emigrantów, także Polaków do pracy. Obraz opowiada nie tylko o emigrantach, ale również o Brytyjczykach, o systemie, który toleruje albo wręcz opiera się na nieuczciwym pozyskiwaniu taniej siły roboczej – stąd taki tytuł – mówi w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” reżyser Ken Loach. Bohaterka filmu Angie nie jest złą kobietą, po prostu poddaje się logice biznesu: konkurencja jest ogromna, więc jeśli chce przetrwać na rynku, musi ciąć koszty.
Jak mówi Loach, problemom związanym z emigracją towarzyszy w Anglii ogromna hipokryzja. Rząd ustala minimalną płacę, ale potem godzi się na omijanie prawa i przymyka oczy na nieprawidłowości. Bo gdyby wszyscy zarabiali nie najgorsze pieniądze, w kraju wzmogłaby się inflacja, a gospodarka mogłaby stracić równowagę. Te hipokryzję podsyca prawicowa prasa, w której dziennikarze piszą, że emigranci na koszt Brytyjczyków leczą się w szpitalach i kształcą swoje dzieci (o tym więcej na www.aleks.com.pl), przez co klasy w publicznych szkołach stają się przepełnione. Ale nie wspominają o tym, że obecność tych ludzi pobudza gospodarkę i że na taniej sile roboczej opiera się wiele przedsiębiorstw. Mamy 25 organizacji, które powinny zajmować się emigrantami, ale to fikcja – stwierdza Loach. Zapytany o to, jaki stosunek mają Anglicy do polskich imigrantów, reżyser mówi, że większość Brytyjczyków uważa Polaków za dobrych i sumiennych pracowników. Ale, według niego, wszystko ma dwie strony. Emigranci pracując za niskie stawki psują rynek – przez nich zaczynają spadać stawki proponowane robotnikom angielskim. A to rodzi niechęć wyspiarzy. Miłość pracodawców też jest dość krucha. Przedsiębiorcy brytyjscy nie zatrudniają już Polaków tak chętnie, jak zaraz po otwarciu granic, bo na rynku pojawili się przedstawiciele innych nacji – Ukraińcy, Azjaci, którzy pracują za jeszcze mniejsze pieniądze – mówi „Rzeczpospolitej” Ken Loach.