Przyczynkiem do napisania niniejszego artykułu są wydarzenia, które miały miejsce z 24 sierpnia 2016 roku na plaży w okolicach Nicei oraz związana z tym dyskusja we francuskiej prasie.
Zaczęło się od tego, że od początku sierpnia kolejne władze lokalne zaczęły wprowadzać na swoich obszarach (położonych na Lazurowym Wybrzeży) zakazy noszenia burkini. Konkretnie uzasadniając to w ten sposób, że „strój plażowy musi respektować właściwe zasady – laicyzmu w świeckiej Francji oraz higieny„.
Tu należy wyjaśnić, że strój zwany „burkini” (Burqini) to kostium kąpielowy przeznaczony dla muzułmanek i kobiet z innych kultur, których religia zabrania odsłaniania wielu części ciała. Sama nazwa to połączenie słów burka i bikini. Jest to pomysł projektantki Ahedy Zanetti, Libanki mieszkającej w Australii. Kostium charakteryzuje obcisły krój oraz odsłonięta twarz i stopy.
Sama projektantka w niedawnym wywiadzie powiedziała: „[…] kostium może nosić każdy, bez względu na wyznawaną religię. Mam nadzieję, że francuskie władze zrozumieją, że burkini niczego nie symbolizuje. ”
Do 20 sierpnia zakaz obowiązywał w 20 regionach, co (jeśli dobrze liczę) stanowi większość południowego wybrzeża Francji.
24 sierpnia dyskusję wywołały zdjęcia które ukazały się w Internecie, dokumentujące interwencję 4 żandarmów. Funkcjonariusze przemierzają plażę zmierzając do leżącej na piasku kobiety. Nakazują jej rozebrać się lub opuścić plażę. Francuska muzułmanka zdejmuje tunikę, co jednak nie ochroniło jej przed mandatem w wysokości 38 Euro.

To nie koniec istotnych informacji o tym zdarzeniu. Reakcja innych ludzi na plaży była taka, że niektórzy krzyczeli: „Wracaj do domu !”, a inni bili brawo policjantom. Córka ukaranej kobiety płakała.
Powstaje pytanie, jak daleko może posunąć się państwo / społeczność w celu ochrony laicyzmu, sekularyzmu czy choćby równości wszystkich religii ?
W tym miejscu należy wyjaśnić specyfikę lokalnej (francuskiej) kultury świeckiej. Jedną z głównych różnic kulturowo-mentalnościowych pomiędzy Polską a Francją jest stosunek do religii. Oprócz wielokrotnie niższego procentu obywateli praktykujących religijnie (chrześcijan), inne jest również podejście do relacji pomiędzy państwem a kościołami (wszelkimi).
Przełomem była uchwalona w 1905 roku, a obowiązująca do dziś ustawa o laicyzmie. Żadna religia nie ma tam statusu wyznania oficjalnego, nie jest nauczana w szkołach i nie jest dotowana przez państwo. Katolicyzm, co prawda pozostaje pierwszą religią Francji, ale wierni stanowią oni około 60% populacji, przy czym jedynie 10% określa się jako praktykujący. Ateiści i agnostycy to niemal 30% mieszkańców Francji. Islam stał się drugą religią kraju – pomiędzy 3 a 4% populacji.
Do tej specyfiki społeczeństwa francuskiego dochodzą zamachy, które miały miejsce w ostatnich latach we Francji, w tym jeden kilka kilometrów od w/w plaży. To z pewnością „dopinguje psychicznie” władze i funkcjonariuszy do „dmuchania na zimne” oraz w jakimś stopniu nastawiają negatywnie do islamu (niektórzy piszą nawet o islamofobii). To wszystko prawda i jako człowiek nie dziwię się. Nie dziwię, ale nie popieram tak radykalnych metod. Dlaczego ? Bo rodzą one nowe problemy.
Być może mniej istotny. Jeżeli ustawa powołuje się na higienę to rozumiem, że ze względu na zakrywanie zbyt dużej części ciała. Co w takim wypadku z strojami do nurkowania, które potrafią zakrywać mniej więcej taką samą powierzchnię ciała ? Na marginesie, na pierwszy rzut oka burkini właśnie z tym mi się skojarzyło. Przecież przebywając na słońcu w (suchym) stroju z gumy zapocimy się dużo szybciej niż w wykonanym z cienkiej tkaniny burkini.
Z drugiej strony, czyż nie uważalibyśmy sytuację w której ktoś chodzi cały dzień w „normalnym” stroju kąpielowym po czym wieczorem wchodzi do wody za mniej higieniczną od sytuacji w której założenie burkini odbywa się w przebieralni ?
Powoływanie się na higienę wydaje mi się nie trafione.
Druga sprawa – powoływanie się na zasady laicyzmu, czytaj: nie manifestowania symboli religijnych. Strój kobiety muzułmańskiej jest niewątpliwie symbolem przynależności religijnej, ale czy jeszcze bardziej nie jest nim chociażby strój chrześcijańskiej zakonnicy ? Tylko nikt nie słyszał o interwencji dot. zakonnicy.
Być może zakonnice z premedytacją unikają ostatnio Lazurowego Wybrzeża, a być może żandarmeria przymyka na to oko. Nie jest to istotne, bo jedno i drugie nie jest na dłuższa metę do zaakceptowania. W pierwszym wypadku wymagałoby rozszerzenia ślubów zakonnych. W drugim – dualizm moralny nie jest do zaakceptowania.
Gdyby jednak traktować wszystkie stroje jednoznacznie wskazujące na przynależność religijną jako zakazane na plażach to nie wyczerpuje to zagadnienia manifestowania symboli religijnych.
Parę tygodni temu miałem przyjemność przechadzania się do nadbałtyckiej plaży.
Nie robiłem dokładnych badań, ale nie będę daleki od rzeczywistości, jeśli powiem, że na ciele (szyi, nadgarstku, palcu itp.) co piątego Polaka znajduje się symbol religijny (najczęściej w postaci medalika). Przecież to jest ewidentne manifestowanie. Nikomu w Polsce nie przyszło jednak do głowy, aby tego zakazywać. Bo jesteśmy katolickim krajem ? Nie. Również we Francji nie taka symbolika jest ścigana.
Powstaje zatem kolejne pytanie: co jest symbolem religijnym i co jest jego manifestacją ? Jeśli chodzi o polską semantykę symboli religijnych to są nimi archetypy, inscenizacje, gesty, dzieła sztuki, zjawiska naturalne ludzie lub rzeczy stanowiące część kultu religijnego.
Ciekawe, że w tym znaczeniu burkini nie jest symbolem, ale medalik z krzyżykiem jest, ale mniejsza o to. A co z manifestacją tych symboli ? Skoro strój od kostek po czubek głowy jest manifestacją, a medalik nie jest, to gdzie przebiega granica ?
Mój kolega zaproponował, że można to określić przepisami np. na nie większe niż 15x20cm. Można. Ale problemu prawnego tu nie ma. Mój inny znajomy, student prawa, stwierdził, że choć prawo francuskie nie jest precedensowe to sądy tak czy inaczej sobie z tym zagadnieniem poradzą. Sądy tak, ale przeciętny obywatel może sobie nie poradzić. I nie chodzi mi o nieznajomość prawa, a o jego niezrozumiałość, a przecież jedna z bardziej znanych paremii prawniczych mówi, że prawo powinno być zrozumiałe dla wszystkich.
Weźmy jeszcze inne skrajne przypadki. Co z osobami które mają wyartykułowane symbole religijne (skrajne nie znaczy marginalne). Pół biedy jeśli wielkości medalika. Gorzej jeśli krzyż na całych plecach. Stosując francuskie prawo – dozgonny zakaz wstępu na plażę, w najlepszym wypadku koszulka (burkini?).
Powyższych dylematów nie byłoby, gdyby prawodawstwo (Państwo) nie zaingerowało zbyt głęboko w swobody obywatelskie i w prawo do wolności. Prawo do swobodnego dysponowania swoim ciałem jest, a zatem do zdobienia ciała i ubierania się należy do podstawowych praw ludzi mieniących się wolnymi. Nikt nie zaprzeczy. Oczywiście w/g najprostszej z definicji wolności, nasze prawo do wolności kończy się tam, gdzie zaczyna się prawo drugiej osoby. Nie mniej (o ile nie odnosi się do kogoś osobiście) trudno byłoby udowodnić, że czyjś medalik narusza czyjąkolwiek wolność. Większość osób zgodzi się również, że nie można zabronić wieszania symboli religijnych w pomieszczeniach będących własnością wieszającego, np. krzyż na ścianie w prywatnej aptece. Co innego przestrzeń publiczna.
Skoro zatem ludzkie ciało traktujemy jako przestrzeń prywatną to powinniśmy, moim zdaniem, traktować ją jak własność prywatną.
Żeby było jasne, jestem zdecydowanym zwolennikiem rozdziału kościołów od państwa, ale zarazem zwolennikiem wolności jako podstawowego prawa człowieka. Także zastanawiając się nad tym jak walczyć z terroryzmem, czy fundamentalizmem religijnym uważajmy, by nie wylać dziecka z kąpielą.
Moim zdaniem jeżeli moja kobieta musi zakładać burkini jadąc do państw islamskich to oni u nas nie powinni tego nosić 🙂