czyli nowa polska świecka tradycja. I jeszcze chodzą mi po głowie słowa innego mistrza, słowa dawniejsze „Wy, którzy pospolitą rzeczą władacie,
A ludzką sprawiedliwość w ręku trzymacie…” i debatować nie zamierzacie. A tak ładnie się zaczynało. Pojawienie się debat przedwyborczych jest nieodłącznie związane z pojawieniem się telewizji. Ponad 50 lat temu, 26 września 1960 roku Nixon spotkał się z Kennedym w Chicago w studiu należącej do CBS telewizji WBBM-TV. Od tego czasu telewizyjne debaty umożliwiały wyborcom porównanie na żywo kandydatów w bezpośredniej konfrontacji. Porównanie poglądów, programów, ale i reakcji ciała, które jako ludzie potrafimy zazwyczaj nieświadomie dostrzegać i interpretować.
Jako pierwsza debata do historii Polski przeszła ta z lipca 1983 roku. Mieczysław Rakowski jako wicepremier pełniący funkcję przewodniczącego Komisji Rady Ministrów ds. Dialogu ze Związkami Zawodowymi wpadł na pomysł, by pojechać do gdańska i spotkać się ze związkowcami. Spotkanie odbyło się w historycznej sali BHP. Debata ta była transmitowaną następnego dnia w telewizji.
Dużo lepszą pamięcią cieszy się debata z udziałem Lecha Wałęsy i Alfreda Miodowicza (ówczesnego szefa OPZZ). Od czasu nastania demokracji ruszyła lawina debat. W latach 90-tych do wyborów stawało po kilkanaście partii lub kandydatów w każdych wyborach. Tyle też osób debatowało przed kamerami co nieraz stawało się wręcz parodią, bo mieli nawet ledwo 30 sek. na odpowiedź na zadane przez prowadzącego pytanie. Z czasem jak liczba partii się zmniejszał problem ten zniknął. Aż do… debaty Tusk-Kaczyński z 12 października 2007 roku (zdjęcie). Zostawiam kwestię dlaczego tylko tych 2 kandydatów. Faktem jest, że była to ostatnia debata przedwyborcza pokazana w popularnej telewizji.
Co prawda odbywały się jeszcze debaty (po 2 kandydatów) mniejszych graczy na polskiej scenie politycznej, jak np. w 2011 między liderami partii Kongres Nowej Prawicy a Ruchem Poparcia Palikota, ale nie można było ich zobaczyć w TV. Mam nadzieję, że jedynym powodem nie podjęcia tej społecznej misji przez państwową telewizję były zbyt małe wpływy z abonamentu… tylko, że na na uratowanego przez strażaka pieska starczyło.
Obecnie przetaczają się przez media tzw. „debaty o debacie”. Zjawisko jest widowiskowe i jednocześnie dość krótkie; na tyle, że w każdym wydaniu programu informacyjnego się zmieści. Debat nie wypada przerywać reklamami, a i o sponsora programu trudno.
Premier Tusk może by i chciał, ale Prezes Kaczyński ewidentnie ma uraz od 2007 roku i nie chce ryzykować. A gdzie reszta kandydatów ? przedstawicieli partii ? Nikt w TVP nie pyta. A przecież, jak pokazują ostatnie sondaże poparcie dla dwóch liderujących partii ledwo przekracza 45%. Większość Polaków popiera kogoś innego lub nie jest zdecydowana. Większość Polaków chce debat. Przedstawiciele mediów – obudźcie się ! Przestańcie czytać sondaże (tzn. pierwsze dwie linijki) i zorganizujcie debatę z tymi który chcą debatować ! Nie dystansujcie nas od dojrzałych demokracji ! Pomóżcie budować Społeczeństwo Obywatelskie !