W odległych czasach, kiedy III Rzeczypospolita nie dzieliła się jeszcze na powiaty, samorządne gminy łączyły się(od czasu do czasu) w wolne związki. Te konkubinaty były dość modne, choć wszyscy zdawali sobie sprawę, że chodzi w nich jedynie o zwykłe, przyziemne sprawy – wodę, promocję, turystykę lub tak czy inaczej nazwany, ale zawsze wspólny interes.
Mimo to (a może właśnie dzięki temu) te wolne związki gmin przetrwały nawet bolesne wykluwanie się powiatów, które wiele mają do zrobienia i nic nie mogą zrobić, bo nie mają za co. W każdym razie tak twierdzą.
Wolne związki gmin zaczęły powstawać już w 1990 roku. Stało się to za sprawą Rozporządzenia Prezesa Rady Ministrów nr 47 z 16 sierpnia tegoż roku w sprawie rejestracji związków międzygminnych, które zostało wydane na podstawie ustawy o samorządzie terytorialnym z 8 marca 1990 roku.
Związki amatorskie
Amatorzy założenia związku zgłaszają się do rejestru za pośrednictwem wojewody. Do zgłoszenia dołączają uchwały rad gmin o utworzeniu związku, o przyjęciu statutu, statut związku i wyciągi z protokołów posiedzeń rad gmin dotyczących trybu podejmowania uchwał w sprawie wstąpienia do związku i przyjęcia statutu. Po otrzymaniu zawiadomienia o rejestracji statutu związku, wojewoda ogłasza go w wojewódzkim dzienniku urzędowym.
Jasne i proste. Strona formalno-prawna rzeczywiście nie stanowi zbyt wielkiej przeszkody dla powstania związków międzygminnych. Schody zaczynają się później. Czasem już wręcz na drugi dzień po zarejestrowaniu statutu. Jedną z pierwszych rzeczy, które musi rozstrzygnąć nowy związek jest powołanie władz,
czyli kto?
W tym miejscu należy przytoczyć zgodne opinie niemal wszystkich ”związkowców”, wedle których żaden związek międzygminny nie powstał jedynie po to, by stworzyć wygodny stołek dla z góry upatrzonej osoby. Nie jest więc prawdą jakoby mnożenie się związków miało za cel zapewnienie posad dla ”znajomych króliczka”. Tak twierdzą samorządowcy. Faktem jest też, że niejeden związek międzygminny nie podjął działalności, bo nie udało się znaleźć dla niego szefa. Czemu? Pewnie dlatego, że (wbrew pozorom) nie jest łatwo realizować marzenia działaczy samorządowych, kiedy każdy z nich jest samodzielny, niezależny a w dodatku …skąpy. No, powiedzmy gospodarny, żeby nikogo nie urazić.
Podstawową sprawą dla działalności związków są bowiem finanse. Działacze samorządowi mają do nich zwykle dość gospodarski stosunek – wydać jak najmniej, zarobić jak najwięcej. Ta skądinąd słuszna zasada w przypadku stosowania jej przez kilka różnych gmin, które mają współpracować ze sobą, czasem uniemożliwia wspólne działanie.
Załóżmy jednak, że już się udało. Co dalej?
Schody, schody, schody…
Jedne są kręte, inne z kolei prowadzą niemal pionowo w górę. Wszystkie są trudne do pokonania. Ci, którzy zaczęli się wdrapywać po nich wiedzą, że nie jest sztuką zarejestrować związek międzygminny. Sztuką jest zrealizować jakikolwiek wspólny cel.